Małą broszkę w kształcie żółwia uszyłam już jakiś rok temu, na wyzwanie do kalendarza Royal Stone. Nie skończyłam jej wtedy i leżała w otchłaniach sutaszowych przez długi czas.
Sześcienne kamienie kupiłam będąc w Grecji - czyli w sumie już 2 lata temu. Póki co wykorzystałam tylko jeden, który tu widzicie. Właściwie nie był tak trudny do obszycia jak myślałam; sama nie wiem dlaczego nadal ich nie zużyłam (mam jeszcze 8 sztuk, w sam raz na naszyjnik:P).
Na koniec mój kot pod paletami, z których zamierzam zrobić siedzisko na balkon (jak znajdę na to czas). A pomidory są już prawie dojrzałe:)
Mruczek znalazł świetną kryjówkę ;) A żółwiowa broszka wygląda bardzo ciekawie i oryginalnie.
OdpowiedzUsuńŻółwik jest śliczny. A kot - dostojny. :-)
OdpowiedzUsuńPiękny kamień i ciekawa oprawa. Czekam co powstanie z jego "braci" :)
OdpowiedzUsuńUroczy :)
OdpowiedzUsuńOdlotowa broszka, żółw jak malowany. :D
OdpowiedzUsuńŚwietna broszka pozdrawiam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńkot dziwnie paczy...;-)
OdpowiedzUsuńa żółwik cudny, znajomy ma taką ksywkę ;-P