Bo listopad taki jest. Choć dziś podejrzanie ciepło...
Jakiś czas temu ogarnęła mnie faza szycia niewielkich kolczyków. Zwykle szyję kolczyk dużo większe (te mają raptem 4 cm długości), ale zachwyciło mnie tempo szycia mniejszych:)
A w Poznaniu... rogale świętomarcińskie! Możecie TUTAJ przeczytać choćby o ich historii. W niektórych cukierniach można je kupić przez cały rok, więc jeśli uda Wam się kiedyś być w Poznaniu koniecznie spróbujcie!
Śliczne są takie małe. Piękne :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ja jesienią i zimą wolę właśnie mniejsze kolczyki, a latem - te duże i bardzo kolorowe. Nigdy nie próbowałam takich rogali, może kiedyś przybędę do Poznania i spróbuję tego przysmaku :)
OdpowiedzUsuńMałe formy też są fajne. :-)
OdpowiedzUsuńRogale strasznie w biodra wchodzą, ale raz do roku :)
OdpowiedzUsuńŚwietne kolczyki - to, że małe, dodaje im uroku.
Pozdrawiam
Prześliczne maluszki, mają cudny kolor. :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładne te kolczyki, fajne kolorki i kształt. Co do tempa szycia, to właśnie jest ich urok :)
OdpowiedzUsuńPiękne :) lubię taki odcień czerwonego - jest bardzo kobiecy
OdpowiedzUsuńtulipanki!
OdpowiedzUsuńCzy w poznaniu te rogale są lepsze?
bo w stolycy...nie porywają ;-D
Jasne!
Usuń