W latach 1795-1831 Sławików należał do Eichendorffów z Łubowic. Bardzo często jest wspominany w dziennikach sławnego poety romantycznego Josepha von Eichendorffa.
"Eichendorff mieszkał w swojej młodości w starym zamku w Łubowicach. Niedaleko niego zamieszkiwał w innej warowni [w Sławikowie] jego przyjaciel młody hrabia. W zimie odwiedzali się wzajemnie raz na jednym, raz na drugim zamku. Po tym, jak coraz częściej rozprzestrzeniały się wieści o duchach w pałacu w Sławikowie, Eichendorff zaproponował przyjacielowi zbadanie tej sprawy. Kiedyś spotkali się podczas burzliwej nocy w Sławikowie. Krótko przed północą podniósł się hrabia i zażądał, aby Eichendorff towarzyszył mu podczas obchodu zamku. Mężczyźni doszli do szerokich schodów, które łączyły wszystkie piętra.
Na najniższej kondygnacji, tuż obok schodów, znajdowały się duże, kute żelazem drzwi. Młody hrabia zapewnił, że nie były one otwierane ludzką ręką od stu lat. Czasami, podczas ciemnych nocy zimowych, rozchylały się same, aby wypuścić szczupłą kobiecą postać, która lekkim krokiem wbiegała po schodach na górę i znikała. Przyjaciele zastygli między drzwiami i schodami, gdyż chcieli sprawdzić, czy tajemnicza kobieta pokaże się tego wieczoru. W świetle świecznika Eichendorff zobaczył wychodzącą postać kobiecą ubraną na szaro, o twarzy owiniętej szarym welonem. Zjawa pośpieszyła schodami do góry. Młody służący, który był razem z nimi, nic nie wiedział o duchach i wyprzedził ją prawie, aby jej poświecić. Tam, gdzie schody się rozdzielały, chciał służący iść w lewo, ale dama wskazała mu białą ręką drogę w prawą stronę. Posłuszny służący zwrócił się tam, gdzie wskazała mu kobieta i cały czas jej przyświecał. Potem zniknęli oboje z pola widzenia.
No i nie zjawowo, ale zjawiskowo się zrobiło. Piękne te szarości!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne:)
OdpowiedzUsuńSą jak taka marmurowa podłoga w jakimś pałacu;)
POzdrawiam:*